Rysunki Krauzego w Zachęcie. "Wyborcza" ubolewa
Lekcja fruwania gromadzi wszystkie oryginalne rysunki powstałe podczas trzydziestoletniej współpracy artysty z brytyjską gazetą „The Guardian”. Koncentracja na jednym tylko czasopiśmie, wybranym spośród wielu, z którymi współpracował, pozwoli nie tylko przyjrzeć się różnorodności form rysunkowych i przemiany stylu, ale też lepiej prześledzić zmiany formy wizualnej samej gazety jako medium. Zmiany rozkładu, pączkowanie dodatków lub wciąganie ich w obręb wydania głównego, zmniejszenie formatu — tabloidyzacja: zmiany proporcji między tekstem a ilustracja, ilustracją a fotografią czy wreszcie wprowadzanie koloru i powolne przechodzenie w stronę informacji internetowej.
Wszystko to miało także wpływ na sam rysunek – jego styl, miejsce i charakter. Jednocześnie jest widzialną oznaką ogólnoświatowych przemian – tych politycznych czy ekonomicznych – kolejnych „boomów” i kryzysów finansowych, lecz także zmian w dystrybucji, doborze i odbiorze samej informacji. Gdzie potęga, ale i okrucieństwo czwartej władzy zdają się ustępować miejsca dostępności oraz bezwzględności internetu.
Tytuł Lekcja fruwania odwołuje się do pracy dyplomowej Andrzeja Krauzego z 1974 roku – filmu animowanego – jedynej pokazywanej pracy artysty z lat 70. Ale jest tez metaforycznym podsumowaniem całej twórczości i biografii twórcy. Wystawie towarzyszy bogato ilustrowana publikacja wydana przez Państwowy Instytut Wydawniczy.
"Gazeta Wyborcza" relacjonuje, że wernisaż odbył się z pompą i przemawiał na nim wicepremier prof. Piotr Gliński. "To pierwszy raz kiedy w trakcie swoich niemal pięcioletnich dotąd rządów minister kultury pokazał się na wernisażu w najważniejszej polskiej galerii. A kuratorką wystawy Krauzego, stałego współpracownika Do Rzeczy, została sama dyrektorka Zachęty Hanna Wróblewska" – opisuje Witold Mrozek.
Autor kontynuuje, że Krazue zamieszcza swoje rysunki w prawicowej prasie, która charakteryzuje się "szczującymi okładkami". "Trudno uciec od pytania, czy Krauze znalazłby się w najważniejszej polskiej galerii, gdyby nie władza PiS (...) dziś walory artystyczne schodzą na dalszy plan. Nie o to chodzi w wystawie otwieranej przez ministra kultury, który zdewastował przecież kilka podległych sobie instytucji (...) Z takim ministrem lepiej żyć dobrze. Rozmaite rozgrywki instytucji sztuki z władzą to nic nowego. Rzadko jednak są one tak widoczne, tak efektowne. Cynicznie można by powiedzieć, że na wystawie Krauzego politycznie zyskuje zarówno Zachęta - punktując w oczach Glińskiego, jak i sam Gliński" – czytamy.